Michel Houellebecq w ogniu pytań, czyli premiera Soumission

Zadziwiające z naszej krajowej perspektywy jest to, że we Francji premiera książki może być wydarzeniem, którego wszyscy wyczekują niecierpliwie. Nowa książka Michela Houellebecqa na długo przed ukazaniem się była omawiana i krytykowana (umożliwiło to pojawienie się w sieci na dwa tygodnie przed premierą skanu egzemplarza przeznaczonego dla prasy), zupełnie zdominowała środki masowego przekazu. W dzień ukazania się zapanowało bezgraniczne szaleństwo. Autor przed premierą i w dzień premiery przechodził w zasadzie z rąk do rąk, był wszechobecny: gościł nie tylko w recenzjach prasowych, ale także w audycjach telewizyjnych i radiowych. Należy jednak podkreślić, że wartość jego wypowiedzi w dużym stopniu zależała od zdolności dziennikarza. Nie tylko sam autor dwoił się i troił, mnożyły się także komentarze ludzi kultury i polityków, osób, które przeczytały powieść i tych, które tego nie zrobiły, ale zdołały wyrobić sobie już własny pogląd na jej temat.

Dlaczego? Każda powieść Houellebecqa wzbudza ogromne zainteresowanie, lecz należy podkreślić, że Soumission wpisuje się w społeczno-polityczną debatę o przyszłości Francji. Akcja powieści dzieje się w roku 2022, kiedy to w drugiej turze wyborów prezydenckich muzułmanin Mohamed Ben Abbès pokonuje Marine Le Pen stojącej na czele prawicowej partii Front National. W konsekwencji Francja staje się krajem islamskim: kobiety muszą zasłaniać swe oblicza, dopuszczalna jest poligamia, normą stają się małżeństwa aranżowane, a lukratywne stanowiska są dostępne jedynie dla wyznawców islamu. Nie można jednak zapominać, że bohaterem książki jest specjalista od Jorisa-Karla Huysmansa i że jest to wątek bardzo istotny dla całej powieści (to od niego rozpoczął się proces twórczy).

Komentarze, które jak można się domyślać odnosiły się raczej do tła społeczno-politycznego, były skrajne. Dało się usłyszeć bądź przeczytać, że wizja przedstawiona w książce jest nierealna i toksyczna, obraz stereotypowy i spłaszczony albo wręcz odwrotnie, że ta fikcja może stać się rzeczywistością przy poparciu UMP i PS (to zdanie Marine Le Pen). Niektórzy bili brawa za odwagę, inni wymyślali pisarzowi od nieodpowiedzialnych islamofobów zaogniających społeczne konflikty.

Jeśli wierzyć autora słowom, a trzeba podkreślić, że w szerzej perspektywie udzielonych wywiadów brzmią one przekonująco, jego celem nie była prowokacja. Zresztą francuski pisarz nie wierzy w to, że powieści mogą zmieniać świat, ale skoro media media nie potrafią mówić o tematach związanych z religią, to powieść może stać się polem do poważnej debaty. Książka przedstawia jeden z możliwych scenariuszy, lecz przede wszystkim zawiera ona dogłębną analizę francuskiego społeczeństwa. Houellebecq nie tylko potrafi przejrzeć i przedstawić konstrukty filozoficzne, społeczne, kulturowe, ekonomiczne, lecz także dotrzeć do poziomu mas, pojąć, rzec by można podskórnie, ich sposób funkcjonowania. Houellebecq zgadza się z Comtem, że religia jest niezbędna dla istnienia społeczeństwa. Głosi śmierć laickości i filozofii oświecenia, która nakłada na ludzi jarzmo myślenia i odpowiedzialności za swe życie, pogrążając ich w chaosie i beznadziei, których nie jest wstanie ukoić konsumpcjonizm i indywidualizm. Na szczątkach wartości, którymi wciąż chlubi się Francja, wyrasta nowe religijne życie, życie, rozumiane także w sensie demograficznym.

Warto podkreślić, że podejście Houellebecqa do islamu uległo zmianie (przynajmniej sam tak twierdzi). W 2001 roku mówił o nim, jako o najgłupszej religii. Teraz przyznaje, że przeczytał uważnie Koran… i byłby w stanie negocjować swoje stanowisko. Jako największy problem tej religii uznaje możliwe interpretacje, które są w stanie doprowadzić do ekstremizmu. Uważa, że nie jest islamofobem, a przynajmniej, że nie można znaleźć echa takiej postawy w jego najnowszej książce. Co więcej, spróbował wczuć się w pozycję francuskiego obywatela wyznającego islam. Na kogo miałby głosować muzułmanin? Poglądy lewicowe, np. legalizacja małżeństw homoseksualnych są sprzeczne z jego wartościami. Bliże mu są wartości prawicy, ta jednak zwalcza imigrantów i muzułmanów. Houellebecq więc przekonuje, że jedynym rozwiązaniem dla wyznawców islamu jest założenie partii, która mogła by ich reprezentować. Taki scenariusz wydaje się pisarzowi naturalny i możliwy. Na zarzuty, że rok 2022 jest datą mało realną dla przewrotu islamskiego, autor odpowiada, że jak najbardziej zdaje sobie z tego sprawę, ale po pierwsze, chciał dodać wydarzeniom nieco dramaturgi, a po drugie, argumentuje, że gdyby datę przesunął bardziej w przeszłość, nie mógłby odmalować karykatur obecnie rządzących polityków, a na tym mu bardzo zależało. Nie sądzi jednak, żeby tę książę można było w jakiś sposób wykorzystać politycznie, jego zdaniem znacznie lepiej nadają się do tego eseje. Powieść może posłużyć za to jako temat do rozmów, może przenieść w inny wymiar, pozwolić zakosztować innego życia.

Mam nadzieję, że już wkrótce sama będę mogła ocenić tę powieść. Teraz pozostaje mi tylko marzyć, by u nas politycy mogli rozprawiać z takim zacięciem o literaturze.

Leave a Comment

Filed under Uncategorized

Comments are closed.